Problem to porywanie się z motyką na słońce. Ot, takie powiedzenie (btw. dobre hasło do 'koła fortuny'). Jak kolo (koleś, właściciel) przychodzi i mówi że za tą kasę wysprząta, po czym jego robole (pracownicy) robią go w babmuko, bo raz, że robią go w knota (oszukują, że sprzatają, a palą papierosy albo odpisują kochance na smsy), a dwa że mają wyjebane (kto za ta pieniądze chce pracować !?!?!?!), to koleś kuma, że wychodzi na debila i jak ma jaja to w końcu rezygnuje. I wiecie co? Chwała mu za to. Przyznał się do błędu... a w tym kraju, w tych warunkach to wielka cnota.
I co, przyjdzie inna firma... albo się udo, albo nie udo. Cytując klasyka... "We will see what time will tell" © .
I co, przyjdzie inna firma... albo się udo, albo nie udo. Cytując klasyka... "We will see what time will tell" © .
rachwal do zarządu!!!111