2017-07-21, 13:48
Czy ktoś bardziej zorientowany ode mnie w sprawach osiedlowych może mi wyjaśnić z jakiego powodu na OM II koszenie trawy przypomina jakiś sen szaleńca? Otóż od kilku tygodni raz na parę dni około godziny 10 przychodzi smętny pan z kosiarką ręczną, która bardziej nadaje się do koszenia przydomowego ogródka niż sporego areału, a następnie popierduje sobie przez 2 - 2,5 godziny, kosząc w tym czasie jakąś śmiesznie małą część trawnika (ostatnio zaobserwowałem, że przez te parę godzin wyciął pas trawy biegnący wzdłuż tarasowych płotków), a następnie kończy robotę, tylko po to by po kilku dniach wrócić i znowu zrobić to samo. Sytuacja wydaje mi się absurdalna, albowiem wszędzie gdzie dotychczas mieszkałem koszenie trawy odbywało się raz na parę miesięcy, ale za to porządnie, natomiast to co tu się dzieje przypomina raczej symulowanie prac porządkowych w celu wyłudzenia stawek przysługujących za godzinę roboty. Czy ktoś zna jakieś szczegóły bądź też dostrzega sens takiego działania, bo mi niestety umysł nie podpowiada żadnego racjonalnego uzasadnienia.