2015-01-09, 12:56
(2015-01-08, 23:31)agaslod napisał(a): ok. I tłumaczenie Rachwała i Bithovena do mnie przemawia, a przynajmniej do mnie dociera ich punkt widzenia
Norkosa kompletnie....po cholerę mają dzieci biegać po parkingu (a rodzice to gdzie? ), bez jaj....
Tyle tylko, że zanim zaczniemy piętnować i jak prawdziwi polacy bić pianę o wszystko wypada sprawdzić czy to auto stoi tam dniami i nocam, czy tylko przyjeżdza w określonych dniach i na okrteślony czas. Co raz mniej podoba mi się to osiedle, gdzie wszyscy szukją problemów, patrzą co robi sąsiad i na siłę szukają problemów. Czy nie można okazać nikomu zrozumienia? - Ja mam trzy miejsca parkingowe i szczerze mówiąc, koło tyłka mi lata, że ktoś parkuje dwa auta a płaci za jedno, że stanie tak, że w jakiś tam sposób utrudnia mi wyjazd (co czasem się zdarza- ale utrudnia a nie nieumożliwia mi wyjazdu czy wjazdu), czy że stanie gdzieś na drodze - a przejazd jest. Szukamy dziury w całym a cesje jak nie oddane tak nie oddane - a to jest ważne, kosze na śmieci z przed bloku zniknęły - za to pojawiły się tabliczki zakazujące wyprowadzania psów....
@agaslod - domyślam się, że jeśli chodzi o parking, nie jesteś sąsiadką naszego Mistrza parkowania, a co za tym idzie, faktycznie jego zachowanie może Ci nie przeszkadzać. Ja zgadzam się z Panami powyżej - stawianie samochodu "gdzie popadnie" sprawia, że niejedna osoba ma problem z przejazdem, wyjazdem czy parkowaniem, nie wspominając o drodze przeciwpożarowej.
To nie jest kwestia "czepiania się", jak sugerujesz. Wszyscy stanowimy wspólnotę i musimy funkcjonować na pewnych zasadach tak, by wzajemnie nie utrudniać sobie życia. To chyba podstawa dzielenia z innymi klatki czy garażu właśnie. Nie możemy dopuścić do tego, by każdy robił sobie na osiedlu co tylko chce, bo w końcu mieszkamy razem, a nie na oddzielnych posesjach Więcej zrozumienia, a wszystkim będzie się żyło lepiej